7 dni bez narzekania – wyzwanie część 2

7 dni bez narzekania wpisy

Tydzień bez narzekania – czy to możliwe?

Możliwe! A może i Ty spróbujesz? 

Dzień 3

PIĄTEK! Piątki ludzie uwielbiają, uwielbiam i ja. Z piątkiem jest trochę jak z oczekiwaniem na wakacje, dobry obiad albo prezent.

W piątki serce jakoś lżej odbija przyczepki, porażki, upadki czy podszepty krytyka wewnętrznego.

Z luzacką miną mówisz do siebie: „To nie jest problem na dzisiaj” i z uśmiechem przesuwasz listy „to do” na poniedziałek, bo poniedziałek to nowy początek. 

Piątki są zapowiedzią weekendu, a weekend przynosi nam możliwości, oznacza wolność i autonomię.

Piątek więc zaczęłam od truchto-biegu. Od rana zrobiłam już ponad połowę zaplanowanych przeze mnie kroków, czułam się lekko i po prostu dobrze. Popchnęłam parę spraw w pracy. Miałam też spotkanie coachingowe z fantastyczną klientką, która powiedziała mi coś niewyobrażalnie miłego, kiedy zapytałam, czy kontynuujemy nasze spotkania. „Oczywiście, te spotkania dają mi kopa i energię na kolejne tygodnie”. Fajnie tak inspirować.

Dzień 4 i 5 weekend

W weekend łatwiej jest nie narzekać.  Mimo że położyłam się jak sowa,  wstałam rano jak skowronek. Nie jakoś z super mega chęcią, ale bez narzekania i z nastawieniem, że to będzie dobry dzień. Pogoda była super, słońce już świeciło, a ja wybierałam się z mężem w pobliskie góry, żeby pobyć w ciszy i nacieszyć się naturą. Kiedy przybyliśmy na parking, znaleźliśmy znak o buszującym w pobliżu niedźwiedziu. Na parkingu byliśmy sami. Było dość wcześnie a ja tak lubię najbardziej.

Ziemia paruje od wilgoci, unosi się lekka mgła, a powietrze jest rześkie. Idealny warunki na reset i odpoczynek.

Zdecydowaliśmy się iść na górę, Hollyburn na Cypress w zachodnim Vancouver. Hike nie jest długi, ale wznosi się regularnie pod górę przez około 4 km. W drodze mijaliśmy tysiące małych krzaczków pełnych jagód i wypatrywaliśmy misia. Na szczęście podczas naszej wizyty misie zamieszkujące okolice Cypress miały inne plany. Żaden się nie pojawił, co sprawiło, że wyprawa była dużo fajniejsza. Na szczycie podziwialiśmy fantastyczne widoki na cieśninę Georgia Strait, wyspy Gulf Islands oraz zachodnią część Vancouver, the Lions oraz góry Grouse. Już około 10 rano schodziliśmy w dół, endorfiny buzowały nam w ciałach.

Jak tu narzekać! Nie ma opcji!

Niedziela przyniosła trochę smutków-trutków – takie nie wiadomo skąd. Posiedziałam na balkonie, pogłaskałam koty. Włączyłam energetyczną muzykę. 

Postanowiłam też odświeżyć włosy, nałożyłam farbę. Nie wyszło jak trzeba. Zaklęłam pod nosem i nałożyłam toner. Niestety w Kanadzie nie znalazłam jeszcze dobrej fryzjerki. Są te, które tylko strzygą, albo te, które tylko farbują. I nie robią ani tego, ani tego dobrze, więc po kilku porażkach włosy robię przy użyciu farb z pudełka i jakoś leci. Bedę nosić czapki – dobrze, że robi się chłodniej. 

Wieczorem włączyłam lekki i odmóżdżający serial „Emily w Paryżu”, który pozwolił mi popatrzeć na Paryż. Chociaż akcja dzieje się w kilku pomieszczeniach i na kilku ulicach, ale chyba właśnie te barwne sceny działają pozytywnie.  Poza tym kto się tak ubiera? Nie narzekam!

Refleksja: Jedynie na co mamy wpływ, to reakcja na naszą sytuację, problem, zjawisko. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu – na pogodę, politykę, korki czy prace drogowe.

Czy zdarzyło Ci się kiedyś wkurzyć, że deszcz popsuł Ci plany?

Mnie nie raz i nie dwa. Często realizowałam plany mimo deszczu, a potem byłam wściekła, że nic nie widać, bo mgła jak mleko, bo ulewa jak ściana.  Kto nie mieszkał w Irlandii, ten nie zrozumie. 🙂

W takich momentach łatwo wpaść w wir myśli, nakręcać się i jeszcze bardziej pogarszać swój nastrój. Dlatego, gdy pojawia się taka sytuacja, zauważam co się dzieje, i jakie emocje sie pojawiają. Odpuszczam i myśle jaki jest plan B lub C. Może nie zawsze będzie idealny, ale z pewnością znajdzie się w nim coś pozytywnego, co przyniesie mi coś radosnego. 

Dzień 6
Poniedziałek zaczęłam z werwą.

Mam rozpisane ćwiczenia siłowe i cardio. Wracam do regularności – planuję ćwiczyć trzy razy w tygodniu. Ruch i aktywność fizyczna sprawiają mi ogromną radość, więc zamierzam trzymać się planu. Wyprodukowałam mnóstwo endorfin – nie narzekam na pracę, spóźnienia, deszcz czy wydatki. Potem praca, kilka ważnych rozmów. Intensywnie, ale owocnie.

To był dobry dzień.
Dzień 7

Byłam z córką na spacerze. Skończyłam słuchać kryminału i zaczęłam podcasty Nosowskiej. Drobne radości cieszą najbardziej. Pojawiają się jednak te luźne nerwy i niekontrolowany napływ frustracji, ale staram się zatrzymać i zadać sobie superkrótkie, istotne pytanie: po co? Po co się denerwujesz, po co ci to? Co ci to da? Czasem w małej dawce narzekanie pomaga rozładować emocje, wyrzucić nadmiar adrenaliny, ale jeśli nie przynosi ulgi, to po co?

Narzekanie działa na nas tak samo jak inne uzależniające nawyki. Kusi chwilowym wrażeniem ulgi, ale to złudzenie.

Badania potwierdzają, że narzekanie nas nakręca. Co więcej, badania na Uniwersytecie Stanforda wykazały, że nadmierne narzekanie i złość uszkadzają hipokamp – część mózgu odpowiedzialną za rozwiązywanie problemów i inteligentne myślenie. To ta sama część mózgu, której degeneracja najczęściej występuje w chorobie Alzheimera.

Może spróbujesz przeprowadzić taki eksperyment jak ja?

To bardzo ciekawe obserwować swoje zachowanie i nie reagować na autopilocie. Zastanowić się nad rozwiązaniami. Marudzenie w małym stopniu wcale nie jest takie złe i celem nie jest całkowite wyeliminowanie narzekania z życia, a uczynienie go bardziej skutecznym. Kiedy narzekamy efektywnie, z umiarem, możemy zyskać bliskość, wsparcie i doprowadzić do zmiany, na której nam zależy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *